Wczoraj z lotniska jechałam samochodem. Warszawa to przy ruchu ulicznym tutaj oaza spokoju. Masa ludzi na skuterach (po 3 osoby - widziałam nawet parę z dzieckiem), pasy ruchu to są chyba tylko dla zachowania pozorów. I wszyscy trąbią. Nawet jak jest pusto i nie ma potrzeby. A jak już jest potrzeba i się trąbi to i tak nikt na to uwagi nie zwraca. Masakra.
Generalnie akademik to rudera. Pokój jeszcze jako taki (mieszkam z trzema Wietnamkami - minie miesiąc zanim nauczę się je rozumieć). Zamiast kibelka mam dziurę w podłodze. Mam nadzieję, że uda mi się przeprowadzić do domu gościnnego, bo coś takiego istnieje ;) Ale za to kampus jest przepiękny! Zdjęcia macie poniżej.
A dzisiaj byłam na stołówce. Nawet zjadłam obiad pałeczkami... Nawet dobre to było chociaż jednoznacznie stwierdzam, ze tofu nie lubię. W dodatku najadłam się za 10 000 VND czyli około 0.5 dolara... Bomba! :D
Dużo więcej nie jestem w stanie napisać, bo najzwyczajniej w świecie niewiele się działo. Jak się zrobi trochę chłodniej to przejdę się po okolicy. Może wtedy mnie jakieś przemyślenia najdą ;)
PS. Godzinami na zdjęciach się nie sugerujcie, bo są polskie. Albo dodajcie sobie do nich 5 :D
ojoj.. ten kibel to już nie dla mnie :P
OdpowiedzUsuńNo co Ty? Na początku myślałam, że ktoś prysznic rozwalił :P To jest cena, którą płacę za pobyt w zajebistej okolicy :D
OdpowiedzUsuńja też nie lubię Tofu :D hehe powodzenia tam w tych upałach:) Ja bym teraz wiele dał za tą temperature (wilgotnoś nikoniecznie), bo tu Polsce 15stopni :(((
OdpowiedzUsuńTrzeba wiedzieć jak się ustawić :D
OdpowiedzUsuń