Najpierw może przeproszę za brak notek tak długo... Przyznam szczerze, że to czyste lenistwo. Jakoś weny twórczej nie miałam... A jak już wczoraj wena przyszła, to aż do teraz blogspot.com odmawiał posłuszeństwa...
No ale przejdźmy do rzeczy. W środę tydzień temu znajoma grupa wietnamczyków zabrała nas obcokrajowców na wycieczkę śladami Ho Chi Minh'a, którego wszyscy nazywają wujkiem Ho. Dla niezorientowanych w historii Wietnamu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/H%E1%BB%93_Ch%C3%AD_Minh. Generalnie Ho Chi Minh jest obiektem uwielbienia wszystkich Wietnamczyków. Pojechaliśmy tam oczywiście na motorach. Nawet po drodze zatrzymała nas policja za przekroczenie prędkości... Wszystkie miejsca są oddalone o jakieś 80km od Thai Nguyen, czyli jakieś 1.5 godziny jazdy (tak, wiem, porażające prędkości) więc po całej wycieczce nasze szanowne 4 litery (nie przyzwyczajone do takiego wysiłku) były trochę obolałe (jak to powiedziała kiedyś koleżanka: "można dostać płaskodupia"). Ale zdecydowanie było warto. Zresztą zobaczycie na fotkach, które już zaraz poniżej.
Na pierwszy ogień poszło zwiedzanie świątyni Ho Chi Minh. Wszystko to znajduje się w kompleksie zwanym ATK (AN TOAN KHU), DIN HOA Znajduje się ona w miejscu, gdzie podczas II wojny indochińskiej Ho Chi Minh stacjonował, podejmował decyzje, podpisywał rozporządzenia. Dla Wietnamczyków zaś było to miejsce schronienia. Jak to powiedziała Duyen "tu mogli się czuć bezpieczni".
|
Mówiąc, że Wietnamczycy go uwielbiają, mam namyśli, że naprawdę go UWIELBIAJĄ. Dlatego jego podobizny można znaleźć nawet na talerzach. No co? Nie chcielibyście jeść obiadu z twarzy np. Kurta Cobaina? |
|
Figura Ho Chi Minh'a jest naprawdę przepotężna. Wujek ma jakieś 2.5-3m wysokości. |
|
Oczywiście nie mogło zabraknąć kadzideł. |
Kwiaty i drzewa dookoła świątyni robią wrażenie. Nie tylko są przepiękne, ale wszystko jest bardzo zadbane. Poniższe zdjęcie na specjalną prośbę i z dedykacją dla Andrzeja ;)
|
Drzewo Mango |
|
Nie mam pojęcia co to za kwiatki, ale śliczne, nie? |
No i oczywiście fauna (no muszę się pochwalić tym zdjęciem ;) )
|
A to znacząca część naszej ekipy :) |
Po obejrzeniu świątyni ruszyliśmy na wycieczkę nad wodospad, gdzie wujek łowił ryby. Wiecie? Wietnamczycy to straszne bałaganiarze. Każdy rzuca papierki (i nie tylko) gdzie chce... W związku z tym trzeba się przebić przez takie na przykład okolice:
|
I to nie jest odosobniony przypadek. Tak jest w większości miejsc, nie wyłączając kawiarenek i restauracji... |
Całe szczęście droga nad wodospad jest raczej rzadko uczęszczana. A może po prostu bardzo zarośnięta i dlatego nie widać tego bałaganu. W każdym razie mogliśmy raczyć się takimi o to widokami (uważając przy okazji, żeby nie spaść z jednego z miliona stopni jakie musieliśmy pokonać)
|
A to jest herbata :) |
|
Ajć, zapomniałam uprzedzić. Dzisiaj będzie parę fotek ze mną w roli głównej. Miał kto pstrykać :) |
Natomiast jak już dotarliśmy pod wodospad, to zaczęła się zabawa. Oprócz dwóch dziewczyn i An'a nikt nie powstrzymał się od wejścia do ciepłej wody i ochłodzenia trochę po dość długim spacerze :) No i kto by się tam przejmował takimi drobiazgami jak ciuchy? Podpowiem tylko, że całkowite wyschnięcie zajęło nam około 45 minut...
|
Te zdjęcia to dla tych, co nie wierzą, że czuję się okropnie duża wśród Wietnamczyków. Podpowiem, że ten z pierwszego zdjęcia, to jeden z takich większych i postawniejszych :P |
|
Widoki naprawdę sprzyjały zadumie ;) |
No ale po pluskaniu się w wodzie i posileniu zakupionymi wcześniej słodyczami trzeba było wracać. Ale jeszcze nie do domu, bo do zobaczenia są jeszcze miejsca, gdzie Ho Chi Minh mieszkał.
|
Wietnamczycy nadal mieszkają w takich domach w tamtych okolicach. |
|
Ryż, oczywiście. |
|
Chatka w której przebywał sam Ho Chi Minh |
|
Nie mogłam się powstrzymać. Michael (Niemiec) tak właśnie pstryka fotki polom ryżowym. Pełne poświęcenie :) |
|
Spotkaliśmy dzieci z przedszkola, które bardzo chętnie pozowały do zdjęć :) |
|
Te drzewa można znaleźć w każdej wiosce (w sensie, że każda ma swoje). Są przeogromne! I w jakiś sposób ważne (Wietnamczycy się modlą do nich). Niestety nie udało mi się od żadnego z moich towarzyszy wyciągnąć dokładnej informacji jak działają, ale chodzi najprawdopodobniej o duchy przodków. |
|
A takie pajączki można spotkać po drodze. Mają wielkość dłoni (takiej dużej, męskiej). Wg Wietnamczyków jadowite. Ja gdzieś znalazłam informację, że nie, ale nie zamierzam ryzykować |
Po obejrzeniu tych wszystkich ciekawych miejsc, spotkaniu wielu osób i jeszcze większej ilości pająków, robaczków itp trzeba było wracać do domu. Każdy z nas wyniósł z tej wycieczki coś innego. Ja zobaczyłam prawdziwe wioski w Wietnamie. Michael pouczył się Wietnamskiego. An pospacerował, bo ciągle powtarza, że takie widoki to u niego w Tailandii standard. A Wietnamczycy poobcowali z historią własnego kraju, co niewątpliwie ich poruszyło, było widać. A na koniec może pamiątka?
|
Tak, prawdziwe. I tak, wypchane. I nie, to nie są wiewiórki, ani duże szczury. Nie mam pojęcia co to :P |
A powrót do Thai Nguyen wyglądał tak....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz