Popularne posty

piątek, 8 października 2010

"Tam jest duuuużo chłodniej..." czyli Tam Dao

W ramach dawno zapomnianej "Szkoły Przetrwania w Wietnamie". Pamiętajcie. Jeśli Wietnamczyk Ci mówi: "Uważaj, tam jest dużo chłodniej", to nie zabierajcie ze sobą bluzy, kurtki i dodatkowej pary skarpetek, tylko pomyślcie: "Hura! W końcu będę mogła oddychać!"

A wszystko odnośnie Tam Dao. Polecam zerknąć tu : http://je.pl/luni.

Tam Dao to górska miejscowość uzdrowiskowa. Rozwijana przez Francuzów od 1902r. Dlatego ma pewną niepowtarzalną cechę: wystarczy 1.5 godzinki jazdy od Ha Noi i gdyby nie Wietnamczycy na ulicach to można by sobie rękę uciąć, że jakimś cudem przenieśliśmy się do Francji. Poza tym, jako że jesteśmy około 1000m nad poziomem morza, to rzeczywiście jest tu chłodniej niż np. w HaNoi. Wierzcie mi, 25st w południe to idealna pogoda na spacery ;) I nawet wilgotność powietrza jakby spadła... Pierwszy raz od miesiąca na prawdę mogłam oddychać pełną piersią. :)

Do zobaczenia w Tam Dao teoretycznie nie ma dużo. Mam na myśli do zwiedzania. Jednakże atmosfera tego miasteczka sprawia, że chce się tam zostać na dłużej. Samo siedzenie przy ulicy w kafejce sprawia wiele przyjemności. Tu ludzie są życzliwi, nikt się nie spieszy, nikt nie trąbi. Przy kawie porozmawiałam sobie z pewną starszą Panią. Ona oczywiście mówiła po Wietnamsku, ja mówiłam po Polsku, ale nikomu to nie przeszkadzało ;) Warto się jednak wybrać na spacer. Całe Tam Dao to parę ulic znajdujących się na zboczach gór. Idąc cały czas w górę docieramy do świątyni. Trzeba się do niej wspiąć po kilkudziesięciu stopniach, ale naprawdę warto...



Wystrój jest bardzo bogaty. Mam czasami wrażenie, że za kasę włożoną w te świątynie, to pół biednej części HaNoi można by wykarmić...


Ho Chi Minh musi być.
Szczerze mówiąc trochę mi się to kojarzy z naszą szopką bożonarodzeniową...
Dary obowiązkowe. Jak nie pieniądze, to owoce, słodycze itp...
To jest złota figura statku w gablocie. Tylko kasa ją trochę zasłania...



Bogini? ;)

Jak w europie. Wszędzie można kupić plastikowe i kiczowate pamiątki... Przy tradycyjnych nalewkach i kadzidłach rażą w oczy różem...

Jakbyście poszli jeszcze kawałek w górę, to się okaże, że po przejściu tysiąca stopni dojdziecie na szczyt góry. Niestety jako że wlazłam tam drugiego dnia, to pogoda była raczej kiepskawa, więc zdjęć za dużo nie ma.




Ale wracając do tematów wiary... Kolejnym punktem do odwiedzenia jest kościołek francuski. Z tablicy informacyjnej wynika, że jako jedyny obiekt "francuski" w tej miejscowości nie został zniszczony w trakcie, albo po wojnie. Teraz mała społeczność katolicka zbiera pieniążki na jego odrestaurowanie. Przyznam, iż mimo iż nie ma w nim takiego bogactwa jak w świątyniach buddyjskich czy konfucjonistycznych (szczerze mówiąc nie zawsze je odróżniam) to stare mury sprawiają, że łatwo się tam zadumać...





Jest jeszcze jeden punkt w Tam Dao, który koniecznie trzeba zobaczyć. Tutejszy targ. Ale jego z rozmysłem zostawiam na koniec jako najciekawszy. A póki co spróbujcie poczuć atmosferę Tam Dao na wirtualnym spacerku:







Niestety przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi jest ogromna. Obok luksusowych hoteli z basenami w zachodnim stylu mieszkają ludzie w takich właśnie warunkach.

Wojna, choć zakończona kilkadziesiąt już lat temu nadal nam o sobie przypomina takimi widokami...




No i na koniec targ. Może pamiątkę (uwaga, ta część zdjęć nie jest dla osób o wyjątkowo słabych nerwach - może zdjęcia nie są drastyczne w żaden sposób, ale są typowo "nieeuropejskie")

Powiększcie sobie to zdjęcie. Tak, to jest kura. I tak, jest cała... Z piórami, dziobem i nogami... W nalewce ;P
A to słoik miodu. Po co ograniczać się do samego miodu, tudzież takiego z plastrami, skoro może być razem z pszczołami od razu... A ileż mniej roboty dla pszczelarza!

Głowa szamana z jakiegoś korzenia...
A to głowa kozy. Zdjęcie niewyraźne, bo mnie już przeganiali z aparatem. Taka do powieszenia na ścianę w ramach.... ja wiem? trofeum?
Nalewki różne. W każdym słoiku jest skorpion i kobra. A do tego były takie z salamandrami i wszelkiej maści wielkimi robalami.
Kolekcja motyli. Prawdziwych. Około połowę z nich (tych mniejszych) spotkałam podczas spacerków... Znając Wietnamczyków, to dobrze, że za szybką, a nie żywe w słoiku.
Pamiątki kolonialne. Wyglądają, czasami jakby leżały u kogoś na strychu latami. Tu akurat zapalniczki, ale oprócz tego można znaleźć stare monety, biżuterię czy fajki...
Rzemieślnicy na ulicach to typowy widok dla Wietnamu.
Warzywka z grilla. Polecam!
Tak, to jest pies. Więcej komentarza chyba nie trzeba?
Ten targ to serce miasteczka. Tu się przesiaduje całymi dniami, je, plotkuje... 
A na koniec zielona herbatka jako najtańszy i najbardziej popularny napój... Polecam z lodem na ochłodę! :)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz